Rozdział dedykuję Naty Perrdio <3
To co, że nie czyta? :)
Nasze rozmowy są najlepsze ♥ Szczególnie te o polityce *.*
Jesteś najlepsza ;*
Jesteś najlepsza ;*
"Rozmowy z Tobą są oczyszczające. Jesteś plastrem na moją duszę."
- Masz rację, to było głupie. - zaśmiała się.
- No mówię przecież, że tak. - również się zaśmiał.
- A tak w ogóle, Julia. - powiedziała idąc za chłopakiem.
- Ruggero. - powiedział.
Ich kontakt się poprawił, bo po chwili rozmowy stwierdzili, że to głupie i postanowili iść na jakiś koktajl. Mimo panującego mroku czuli, jakby się znali i doskonale wiedzieli z kim rozmawiają. Oczywiście żadne z nich się do tego nie przyznało. Takie jest życie.
Zaczynało już świtać, a oni wreszcie wyszli z lasu. (Czy tylko według mnie to dziwnie brzmi? xd) Szli obok siebie w milczeniu.
Juggero
"Chciałabym wystarczyć Ci na całe życie. Żeby cały świat nam zazdrościł, że mamy właśnie siebie"
- Tak, ja. O co chodzi? - zapytała podekscytowana. W głębi serca pragnęła, że spotka tego chłopaka po raz kolejny.
Dziewczyna zaczerwieniła się i schyliła swoją głowę, aby zakryć twarz włosami. Brunet chwycił ją za brodę i delikatnie uniósł jej twarz tak, że patrzyli sobie w oczy. Chłopak zaczął powoli zbliżać swoją twarz do twarzy dziewczyny.
- Stój! - usłyszał - Nie znam cię i myślisz, że dam ci się pocałować? Mylisz się.
- Okey, w takim razie umów się ze mną. - powiedział nie odsuwając swojej twarzy.
- Co proszę?! - wykrzyknęła odpychając go lekko.
- Jaśniej się już nie da. Będę tu czekał, jutro o 19. Nie wystaw mnie. - powiedział i mrugnął do niej, po czym poszedł.
- Co za.. palant! - powiedziała kiedy już została sama.
Dierta
"W życiu pozbawionym sensu, słowa nadają sens uczuciom"
- Stive, musisz coś dla mnie zrobić.. To pilne... Okey, za 10 minut w Resto. - powiedziała do słuchawki telefonu po czym się rozłączyła.
Od razu wyszła z domu i poszła do kawiarni. Kiedy tylko usiadła przy stoliku zjawił się jej zaufany przyjaciel.
- O co chodzi? Nie mam dużo czasu. - powiedział siadając.
- Musisz mi pomóc kogoś odnaleźć. - powiedziała prosto.
- Myślę, że znajdę dla ciebie czas. Chodźmy do mnie.
Wstali i wyszli na zewnątrz.
- No więc.. - zaczęła.
- Nie tutaj! - przerwał - Nikt nie może nas usłyszeć.
- Okey.. - pokiwała niepewnie głową.
Szli w milczeniu. Po przejściu około kilometra weszli do ślepej uliczki.
- Zamknij oczy. - rozkazał.
Dziewczyna posłusznie wykonała polecenie. Usłyszała ciche kliknięcie.
- Możesz otworzyć. - usłyszała.
Przed jej oczami pokazały się drzwi, które pojawiły się w ścianie.
- Chodźmy.
Odkąd spotkała - jeśli można to tak nazwać - przystojnego szatyna, Jorge Blanco nic innego nie było w jej głowie. Tylko Jorge, Jorge i Jorge. Nie umiała wybić go sobie z głowy. Jego idealne włosy.. delikatny zarost.. piękne oczy.. wspaniale wyrzeźbione ciało.. Nie umiała się na nim skupić. Przyłapała się nawet na rysowaniu jego twarzy, przez co "trochę" za dużo cukru wsypała na herbaty.- O co chodzi? Nie mam dużo czasu. - powiedział siadając.
- Musisz mi pomóc kogoś odnaleźć. - powiedziała prosto.
- Myślę, że znajdę dla ciebie czas. Chodźmy do mnie.
Wstali i wyszli na zewnątrz.
- No więc.. - zaczęła.
- Nie tutaj! - przerwał - Nikt nie może nas usłyszeć.
- Okey.. - pokiwała niepewnie głową.
Szli w milczeniu. Po przejściu około kilometra weszli do ślepej uliczki.
- Zamknij oczy. - rozkazał.
Dziewczyna posłusznie wykonała polecenie. Usłyszała ciche kliknięcie.
- Możesz otworzyć. - usłyszała.
Przed jej oczami pokazały się drzwi, które pojawiły się w ścianie.
- Chodźmy.
Macundo
"Myślenie zaczyna się tam gdzie wiadomo, kiedy powinno się je zakończyć"
Westchnęła kiedy zdała sobie sprawę z tego, że po raz kolejny narysowała jego twarz. Zgniotła kartkę i wyrzuciła ją do śmieci.
- Ogarnij się Ola. - powiedziała do siebie.
Zerknęła na zegar. Szesnasta dwadzieścia. Koniec pracy na dziś. Założyła kurtkę i powiesiła torebkę na ramieniu. Rozejrzała się, czy niczego nie zapomniała po czym wyszła z gabinetu zakluczając za sobą drzwi. Powędrowała wąskim korytarzem do windy. Po chwili czekania weszła do środka i wcisnęła guzik z cyfrą 0. Domyślała się, że nikogo oprócz recepcjonistki nie będzie w firmie, no może jeszcze jej rodzice.
***
- Dziękuję, panie Renzo, interesy z panem to przyjemność. - powiedział szatyn ściskając dłoń mężczyzny.
- Do widzenia. - uśmiechnął się.
Wyszedł z gabinetu znajdującego się na 3 piętrze wielkiego budynku. Podszedł do windy i wcisnął odpowiedni guzik. Już po chwili "ruchome pomieszczenie" się zatrzymało, a drzwi niemal niesłyszalnie się otworzyły. W windzie stała jedna osoba, była odwrócona tyłem. Szatyn wszedł do środka i wcisnął odpowiedni guzik. Winda się zamknęła. Dziewczyna spojrzała na szatyna. Ten nie mógł uwierzyć. Przed nim stała dziewczyna o której myślał przez ostatnie dni.
- Cześć - powiedział uśmiechnięty - Znowu się spotykamy.
- Tego pierwszego nie można nazwać spotkaniem - zaśmiała się dziewczyna - wparowałeś mi do biura i się na mnie gapiłeś!
- Oj, od razu gapiłeś. Po prostu się zdziwiłem. Oj, przecież tylko pomyliłem pomieszczenia.
- Myśl co chcesz..
- Czy ty coś sugerujesz? - podniósł znacząco brew.
- Od kiedy jesteśmy na ty, panie Blanco?
- Od kiedy wiesz kim jestem?
- A może nie wiem kim jesteś?
- Znasz moje nazwisko.
- Jak każdy.
- Czyżbym cię zainteresował?
- Ubzdurałeś to sobie.
W tym momencie winda stanęła.
- Czy my właśnie utknęliśmy? - zapytała przerażona szatynka.
- Chyba tak. No super, jestem na ciebie skazany.
- Okey, mój ojciec na pewno jest w firmie, pomoże nam. Napiszę do niego. - powiedziała i wysłała do ojca wiadomość.
- Właściciel firmy też tutaj jest, może zadzwonić?
- Właśnie dzwonię, debilu.
- Oh, więc dlatego masz tu pracę?
- Czy ty coś sugerujesz?
- Ja? Ależ skąd.
- Jesteś nieznośny.
- Nie tak jak ty.
- O, daruj sobie.
- Jesteś jakąś rozpieszczoną idotką, która myśli, że coś osiągnie.
- A ty synkiem rodziców, który jest ważny tylko dzięki nim.
- Czyli się mną interesujesz?
- Czasem trzeba coś wiedzieć.
- Jesteś nieznośna.
- A ty okropny!
- Idiotka!
- Debil!
Szatyn nagle popchnął szatynkę na ścianę i brutalnie pocałował. Ich pocałunek był coraz bardziej namiętny. Nie mogli się od siebie oderwać.
- Do widzenia. - uśmiechnął się.
Wyszedł z gabinetu znajdującego się na 3 piętrze wielkiego budynku. Podszedł do windy i wcisnął odpowiedni guzik. Już po chwili "ruchome pomieszczenie" się zatrzymało, a drzwi niemal niesłyszalnie się otworzyły. W windzie stała jedna osoba, była odwrócona tyłem. Szatyn wszedł do środka i wcisnął odpowiedni guzik. Winda się zamknęła. Dziewczyna spojrzała na szatyna. Ten nie mógł uwierzyć. Przed nim stała dziewczyna o której myślał przez ostatnie dni.
- Cześć - powiedział uśmiechnięty - Znowu się spotykamy.
- Tego pierwszego nie można nazwać spotkaniem - zaśmiała się dziewczyna - wparowałeś mi do biura i się na mnie gapiłeś!
- Oj, od razu gapiłeś. Po prostu się zdziwiłem. Oj, przecież tylko pomyliłem pomieszczenia.
- Myśl co chcesz..
- Czy ty coś sugerujesz? - podniósł znacząco brew.
- Od kiedy jesteśmy na ty, panie Blanco?
- Od kiedy wiesz kim jestem?
- A może nie wiem kim jesteś?
- Znasz moje nazwisko.
- Jak każdy.
- Czyżbym cię zainteresował?
- Ubzdurałeś to sobie.
W tym momencie winda stanęła.
- Czy my właśnie utknęliśmy? - zapytała przerażona szatynka.
- Chyba tak. No super, jestem na ciebie skazany.
- Okey, mój ojciec na pewno jest w firmie, pomoże nam. Napiszę do niego. - powiedziała i wysłała do ojca wiadomość.
- Właściciel firmy też tutaj jest, może zadzwonić?
- Właśnie dzwonię, debilu.
- Oh, więc dlatego masz tu pracę?
- Czy ty coś sugerujesz?
- Ja? Ależ skąd.
- Jesteś nieznośny.
- Nie tak jak ty.
- O, daruj sobie.
- Jesteś jakąś rozpieszczoną idotką, która myśli, że coś osiągnie.
- A ty synkiem rodziców, który jest ważny tylko dzięki nim.
- Czyli się mną interesujesz?
- Czasem trzeba coś wiedzieć.
- Jesteś nieznośna.
- A ty okropny!
- Idiotka!
- Debil!
Szatyn nagle popchnął szatynkę na ścianę i brutalnie pocałował. Ich pocałunek był coraz bardziej namiętny. Nie mogli się od siebie oderwać.
Jorgexi
Wyrobiłam się!
Chciałam dodać rozdział o północy - na dobry "początek" dnia xd
Następny w środę, druga połowa par :D
Zadowolona jestem tylko z Jorgexi :/
Mam na nich wielkie plany ♥
Oni są tacy idealni <33
Jorgexi forever <33
Ta scenka w windzie podoba się nawet mi *.*
Aż musiałam dać tytuł z tym :D
Do następnego ♥
Kocham <33
xoxo
Kelsey <33
Moje miejsce *.*
OdpowiedzUsuńHEJHEJHEJHEJHEJ!
OdpowiedzUsuńJestem!
Trochę późno!
Ale to nic!
Jestem!
Pewnie wiesz!
Że!
Mam!
Dużo!
Blogów do ogarnięcia!
Więc!
Może!
Być!
Trochę!
Szybko!
I!
Krótko!
Ale!
Jestem!
Rozdział jak zwykle fantastyczny <3 Pięknie napisany <3 uwielbiam twój styl pisania ;* Oddaj trochę talentu, przydałby mi się :C
Eh! A jednak Juggero się pogodziło! Pfff... Wiedziałam xd
Huehuehue xd I znowu skłócona para xd (wszystkich nie znam xd)
Z Macundo się trochę pogubiłam... więc powiem tylko, że... świetny fragment! XD
Jorgexi najlepsza <3
Normalnie się kłócą, a tu nagle... buch. Ale, że tak w windzie? xd
Dobra, przepraszam, że tak krótko, ale pewnie wiesz, trochę jeszcze przede mną blogów ;**
Następny rozdział MOŻE skomentuję dłużej xd
Kocham Cię <3333
Julson
Jaki śmiały, jaki bezczelny. Wystaw go Martusiu, urobimy go jak plastelinę. Będzie się wspinał po balkonie, błagał nas na kolanach!
OdpowiedzUsuń